Świadectwo Zosi (33 lata) – “Odkrywanie prawdy o sobie”

„Odkrywanie prawdy o sobie”

Mój tatuś jest bardzo wysoki, bardzo dobrze pamiętam jak bardzo wpatrzona byłam w niego jako mała dziewczynka. Był idealny. Nikt tak jak on nie dźwigał dziesięciu tornistrów naraz, uśmiechał się do każdego, smażył frytki dla wszystkich moich koleżanek. Nic dziwnego, że wszyscy wokoło powtarzali mi jak to wspaniałe mieć takiego tatusia. Rzeczywiście byłam z niego bardzo dumna, podobnie jak moja córeczka teraz jest dumna ze swojego dziadka.

Ten cudowny tatuś miał jednak drugie oblicze, którego się wstydziłam i którego początkowo nie rozumiałam, no, bo jak to możliwe, że ten potężny mężczyzna leży bezwładnie na dywanie w pokoju, powalony przez alkohol. Nie rozumiałam tego, co się z nim dzieje, przecież wczoraj jeszcze się ze mną bawił, a dziś czekam na niego stojąc w oknie, wiedząc, że wróci późno w nocy, pijany, pachnący jakąś speluną, może awanturujący się. W mojej głowie nie mieściło się, że ten wyrozumiały, kochający tata, nagle teraz wyraża się wulgarnie, obraża mamę, krzyczy.

Dziś mam ponad trzydzieści lat i ciągle bardzo dobrze rozumiem tę małą dziewczynkę, która mocno kochała swojego tatę i bardzo cierpiała oglądając go pijanego. Wiem, że moje dzieciństwo ukształtowało moją osobowość, moje zalety i wady. Mój okres dojrzewania ciągle trwa, ponieważ każdy dzień skłania mnie do analizy moich zachowań i poznania prawdy o sobie samej.

Prawda pierwsza – odkrywanie własnej kobiecości

Długo nie wiedziałam, dlaczego moje kontakty z kolegami były jedynie przyjacielskie, zawsze z zachowaniem pewnego dystansu. Nie widziałam nic złego w tym, że przyjaźniłam się jedynie z kolegami z kręgu „Oazy”. Gdy tylko wyczuwałam jakieś głębsze zainteresowanie moją osobą uciekałam, zrywałam kontakty. Swoje ciało przykrywałam długimi spódnicami i bluzkami z koniecznie długim rękawem, nie chciałam nikogo prowokować, tylko, do czego? Ciało kobiety kojarzył ze złem, długo odkrywałam, dlaczego?

Wiele lat trwało nim wyleczyłam się z krzywdzących słów mojej mamy, która gdy tylko tata wracał pijany podejrzewała go o kontakty seksualne z innymi kobietami. Myślałam,  że kontakty seksualne wypływają z prymitywnych instynktów. Wierzyłam wręcz, że nie są niczym przyjemnym, dlatego chroniłam siebie i podejrzewałam napotkanych chłopców tylko o złe zamiary. Nie chciałam zostać wykorzystana, marzyłam o dobrym księciu z bajki, czyniąc go kimś nieosiągalnym. A jednak, w końcu spotkałam kogoś z kimś nie bałam założyć się rodziny. Dziś czuję się szczęśliwą mężatką, chociaż doświadczającą trudności. Wielokrotnie boli mnie to, że bardzo często unieszczęśliwiam swojego męża jako mężczyznę, ponieważ nie zachowuję się jak kobieta. Wiem, że  moja sfera seksualna jest zaburzona, dlatego wspólnie z mężem przeżyliśmy wiele cierpień. Wierzę jednak, że jest dla nas nadzieja, a lata małżeństwa pokazują ,że   jedynym skutecznym lekarstwem na moje lęki jest ciepło, czułość i zrozumienie mojego męża, mężczyzny.

Prawda druga – odkrywanie dorosłego człowieka

Życie w rodzinie z problemem alkoholowym przyczyniło się do tego, że zawsze bardzo się starałam. Byłam aktywistką, najpierw na studiach, potem w pracy. Myślałam, że na uwagę ludzi trzeba zasłużyć, zapracować. Kiedy przychodziły porażki zamykałam się w sobie, albo paliłam za sobą mosty. Bardzo długo nie wierzyłam w takie słowa jak przyjaźń i bezinteresowna miłość. Nie wiem, kiedy odkryłam, że człowiek dojrzały powinien jednak zmierzyć się z lękiem i zaakceptować siebie takim, jakim jest, zaakceptować rzeczywistość. Powolutku starałam się zapomnieć o swoich reakcjach obronnych z dzieciństwa. I chociaż na razie udało mi się jedynie określić swoje talenty czuję, że się rozwijam. Dużo ciężej jest mi pracować nad swoją radykalnością, pychą i wszelkimi przejawami egoizmu. Tym bardziej, że kiedy słyszę jakąś negatywną uwagę, chcę zaraz uciec, zamknąć się, nie przyjąć jej do siebie. Moje dojrzewanie trwa, nie jestem jednak na tej drodze odosobniona.

Prawda trzecia – jestem ukochana córką Boga

Prawda, że jestem ukochaną córeczką Boga zawsze we mnie była. Znałam ją jako mała dziewczynka tęskniąca za swoim tatusiem. Wiedziałam, że płacząc płacze ze mną Bóg i tylko On przez te wszystkie lata przyprowadzał bezpiecznie mojego pijanego tatę do domu. Czuwał nad nim i nade mną. W kolejnych latach pozwalał mi doświadczać Jego obecności. Działał cuda w moim domu rodzinnym i w moim małżeństwie. Bolesne doświadczenie zdrady przemienił w kolejny krok ku dojrzałości. Pozwolił mi na nowo odkryć tajemnicę sakramentu małżeństwa. Podarował mi miłość, która jest nie pustym słowem, nie emocją, ale uczuciem przebaczenia, trwania, kochania.

Z całego serca dziękuję Mu za dar macierzyństwa. Wiem, że tylko dzięki Jego doskonałej miłości potrafię kochać drugiego człowieka tak mocno, że mogłabym oddać za niego życie.